wtorek, 22 listopada 2011

Doba powinna mieć 48 godzin...

... bo zdecydowanie jest za krótka. Nie mam czasu na nic. A jak mam to najzwyczajniej w świecie odpoczywam. W niedziele miałam egzamin z ziołolecznictwa, na nast. zjeździe z angielskiego i histologii, a do tego 2 kursy więc nie będzie mnie w domu od 1 do 8 grudnia. Dodatkowo zaczęłam praktyki w salonie kosmetycznym, więc teraz bardziej muszę kombinować. Oczywiście, ciągłe bycie na łasce, doprowadza mnie nie raz do furii, bo dopiero co było wyganianie mnie do pracy, a teraz jak jeżdżę na praktyki to źle, bo nie ma kto zostać z Amelką... i znoszę to i wybucham jak petarda, bo nienawidzę takiego niezdecydowania! Człowiek chce coś w końcu ruszyć, jakoś wystartować, poukładać to wszystko to ZAWSZE ŹLE I NIE TAK. No to co, mam siedzieć i gnić w domu, tudzież chodzić po 68 zł zasiłku na dziecko? Qrwa, śmieszne. Zasiłku z bezrobocia nie dostanę jako iż nigdy nie pracowałam, bo kiedy? LO skończyłam 1,5 roku temu, Amelia ma prawie 8 miesięcy. To jest zajebiste poświęcenie, bo najnormalniej w świecie tęsknie za dzieckiem, a jak wracam to padam na twarz, ale ile mam siły to ją noszę, przytulam ect. chociaż jest coraz trudniej bo swoje waży, a z rączek nadal nie chce zrezygnować... No i niech ktoś powie, że życie młodej matki to sielanka. Ktoś mi powie, że dużo studentek ma dzieci i żyją... pewnie! Bo ma im się kto zająć i być może robi to bez żadnego ALE! Moja mama ma obecnie urlop dlatego ostatnio mogłam pospać UWAGA do 7 rano i jakoś luźniej rozłożyć sobie swoje zajęcia, naukę, praktyki ect., ale za tydzień wraca do pracy, a ja znów zostaje w dupie. Na mamę Łukasza nie mam co liczyć, babcia pomoże tyle co uśpi, bo już swoje lata ma więc same rozumiecie, no a mój tata? Twierdzi, że dał by radę, ale pewnie się jeszcze nasłucham... Pewnie, że jestem wdzięczna za pomoc, ale dlaczego to wszystko zawsze musi odbywać się z takimi wyrzutami i wątami do mnie?! Czy to źle, że walczę o to, by kiedyś kupić cokolwiek Amelce, za WŁASNE pieniądze? ..................... :(