środa, 9 maja 2012

Się dzieje.

Helloooł!
Znów big przerwa, ale jakoś tak.. tak jakoś mam urwanie głowy.
Egzaminy się rozkręcają, za miesiąc z hakiem wesele A&D, a tu jeszcze trzeba po sukienkę jechać, zmierzyć, dopasować i tak w ogóle WYBRAĆ.
Aha i do tego wszystkiego Amel jest chory. Katar, przeziębienie, czy może alergia? Rozkminy nad tym są w toku. Byliśmy co prawda u lekarza, ale nie powiedział nic odkrywczego. Przepisał standardowe syropki i krople, które małoletnia już posiada, także recepta siedzi. Pytanie tylko, co to tak naprawdę jest? Powiedzmy, że całą zimę praktycznie nie chorowała, a tu wiosna, słońce, 30 stopni a Amuś kicha, prycha i kaszle. Mam czuja, że to jednak może być alergia!
Tak ab ovo do drugiej urywipołciowej sprawy, to A&D zaszczycili nas swoim przybyciem w dniu wczorajszym o zacnej godzinie 21 (co x czasu temu nie byłoby czymś nadzwyczajnym, ale odkąd jest Amelia, to padamy jak muchy wtedy kiedy kury chodzą spać). Oczywiście, jako że Amel śpi w salonie (tak tak, bo blisko do kuchni, a jeszcze wciąga flachę w nocy), nie dało się ich "normalnie" przyjąć, także zrobiliśmy napad na dom babci, gdzie od pewnego czasu przyjmujemy niespodziewanych wieczornych gości. Ach, przynajmniej coś się działo ;-) Tak dawno się nie widzieliśmy (ostatnie 2 lata byli w Anglii), że było tyyyyle do opowiadania... aż strach. Ostatecznie co zapamiętałam z tego natłoku informacji i wrażeń to ilość alkoholu, przepis na cytrynówkę i zakup 70 kg cytryn i tyleż cukru, by pojechać po kosztach... nice! ;-) już wiem, że będzie dobre :D

*

Jutro Kraków, Juwenalia i łoooogień! A w niedziele egzamin. Będzie git. Musi ;-)

Ps. do poprzedniego postu:
Dziewczyny dzięki za rady :) W sumie teraz troszkę żałuję (ale tylko troszkę, bo wspomnienia z UP nie należą do najmilszych), że zrezygnowałam, bo mogłabym chociaż ten staż mieć... ale cóż, będę kombinować dalej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz