Smacznie nie będzie. O nie.
Natomiast (powiedzmy) ze smakiem, bo bez większych kolokwializmów napiszę o problemie, który wyprowadza z równowagi bardziej niż nagłe wtargnięcie na Ciebie rozochoconego, ubłoconego po sam nos psa rasy Bernardyn o wadze ultra ciężkiej.
Zresztą sama wagę SYTUACJI również do ciężkich włożyć.
Mianowicie chodzi o wYtykanie błędów, wtykanie nosa i przeświadczenie tak święte, jak dewocjonalizm 'zdrowaśkowych' babiszonów, które jedyną misją w kościele jest zbieranie najnowszych ploteczek z serii: kto wpadł/ z kim/ kiedy, kto ma jakie długi, czyje dziecko narozrabiało w przedszkolu, kto toczył się pijany po drodze, aż po to... komu krowa z pastwiska uciekła! A do tego oczywiście odpowiedni KOMENTARZ.
Zastanawiam się jak można oceniać kogoś, jak nie ma się zielonego, różowego, czy jakiegokolwiek POJĘCIA o tym co dana osoba tak naprawdę robi?! I jeszcze upieranie się, że TAK JEST, bo PODOBNO... Matko.
Wiecie? Ręce opadają. Chwała Panu, że moje pokolenie ma szersze perspektywy na TRZEŹWĄ OCENĘ, a jeśli jest jeszcze w miarę odpowiedni czas, to resocjalizację pod tym względem, bo jakby kolejne pokolenie czegoś takiego słuchało, to chyba by całkiem zwątpiło w życie.
Pilnuje własnego nosa, robię swoje, chcę oceniać jakąś sytuację TO DLA SIEBIE i przede wszystkim ZNAJĄC JĄ, WIDZĄC, NAWET UCZESTNICZĄC , a nie wolna amerykanka i jazda!
Zła jestem, jestem złA i pójdę za to do piekła! Pff.
Trzymaj się z dala od ludzi, którzy próbują pomniejszyć Twoje ambicje. Mali ludzie zawsze tak robią, a naprawdę wielcy sprawiają, że czujesz, że i Ty możesz być wielki. - Mark Twain
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz